Epidemia koronawirusa spowodowała ekspansję telepracy. Belgijski badacz Christophe Degryse podkreśla możliwe konsekwencje społeczne upowszechnienia pracy na odległość, zauważając, że 'to ryzyko całkowitej zmiany społecznego modelu pracy”.
Francuskie małżeństwo z Paryża pracuje z domu, opiekując się jednocześnie dwojgiem dzieci. (Fot. Getty Images)
W pierwszych tygodniach kwarantanny artykuły we francuskich mediach podkreślały plusy telepracy, a wśród nich to, że pozwala pracownikowi na oszczędność czasu i pieniędzy oraz zwiększa jego wydajność.
Pod koniec maja szef Facebooka Mark Zuckerberg zapowiedział, że za kilka lat połowa jego pracowników pracować będzie zdalnie, a francuski dziennik "Le Parisien" na pierwszej stronie zadał pytanie, czy "biuro w domu stanie się regułą".
W artykule "Le Figaro" pracownicy skarżyli się na to, że podczas pracy z domu, która trwa dłużej niż praca w biurze, zanikają więzy z kolegami, jak i współzawodnictwo.
Filozof Martin Legros, zauważył w radiu France Inter, że telepraca stanowi nie tylko zmianę materialną, ale jest rewolucją psychiczną, która dotyka zarówno duszy, jak i ciała pracownika.
Ekonomista Christophe Degryse, wykładowca Uniwersytetu Katolickiego w Louvain odpowiedzialny za planowanie perspektywiczne w brukselskim think tanku European Trade Union Institute (ETUI), zamieścił na ten temat artykuł na stronie dyskusyjnej dziennika "Le Monde".
Zapytany o szkodliwe efekty zdalnej pracy Degryse mówi, że nie jest ani za, ani przeciw telepracy. Interesują go przede wszystkim jej konsekwencje społeczne. A jego zdaniem mogą być bardzo poważne, gdyż telepraca to o wiele więcej niż zmiana miejsca, w którym wykonuje się obowiązki pracownicze. "To ryzyko całkowitej zmiany społecznego modelu pracy" – twierdzi.
Od rewolucji przemysłowej praca odbywała się według zasad tragedii greckiej – obowiązywała w niej jedność czasu, miejsca i akcji – przypomina Degryse. Czas pracy był ściśle określony, choć podlegał kolejnym redukcjom. Najpierw, w XIX wieku, skracano go dla dzieci, potem dla dorosłych. Z dawnych 48 godzin tygodniowo skrócony został we Francji do 35, ale wiadomo było czego się trzymać – tłumaczy.
Podobnie z miejscem pracy. Nieludzkie warunki dziewiętnastowiecznej fabryki ewoluowały. Pracodawcy dbać zaczęli o ergonomię, warunki zdrowotne i zapobieganie chorobom. Wciąż jednak miejscem pracy dla wszystkich był zakład lub biuro – podkreśla ekonomista.
Jedność akcji polega zaś na tym, że w pracy przemysłowej, jak i biurowej pracownicy wspólnie pracują na tych samych maszynach, zaangażowani są w jeden proces produkcyjny – dodaje Degryse i zauważa, że "nowe formy pracy mogą rozbić tę jedność".
Jego zdaniem już dziś odczuwa się poważne wady telepracy. Pracownicy skarżą się na trudności w komunikacji, brak fizycznego kontaktu z kolegami i przełożonymi. Ten brak powoduje utratę ducha wspólnoty przedsiębiorstwa i demotywację pracowników – ocenia Degryse i przypomina, że wiele dobrych pomysłów powstaje podczas rozmów w pracy przy automacie z kawą.
Ponadto – podkreśla – coraz bardziej rozwinięta cyfrowa inwigilacja powoduje, że pracownik może być ustawicznie kontrolowany. "To jedna z przyczyn, dla których pracodawcy tak łatwo godzą się na telepracę" - mówi i poleca zapoznać się z aplikacją Spyrix, która pozwala na śledzenie aktywności klawiatury komputera, robienie zrzutu ekranu i włączenie kamery w komputerze pracownika. W tym kontekście uwolnienie od skrępowań biura okazuje się złudzeniem – sygnalizuje Degryse.
Uważa jednak, że telepraca nie zastąpi całkowicie pracy biurowej.
Degryse przewiduje też, że zmniejszy się mobilność pracowników i posługuje się przykładem własnej instytucji, w której naukowców wysyłano samolotem na półtoragodzinną konferencję w Rzymie. "Myślę, że nastąpi rewizja (takich praktyk) i poważne zmniejszenie podróży służbowych" – podsumowuje.
zrodlo:londynek,net;miziaforum.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz